Potrzeba matką wynalazków

Na pewno nie raz mieliście potrzebę, która ograniczała Was z jakiejś strony np. ze strony posiadania czegoś, a raczej nie posiadania, tak jak to było w naszym przypadku.

Niania elektroniczna, bo to o nią się tu rozchodzi, podczas przygotowywania się do przyjścia na świat naszej Małej, naszym zdaniem nie była potrzebna i dalej nie widzimy potrzeby stosowania jej u nas w domu. 
Dlaczego? Z kilku powodów:
1. Po położeniu I. spać drzwi do Jej pokoju pozostają lekko uchylone - pozwala nam to nie tylko słyszeć ewentualną pobudkę, ale i również nie zakłócamy tym sposobem ciszy nocnej Dziecka, podczas gdy od czasu do czasu do Niego zajrzymy.
2. Wydawało nam się, że jest to zbędny wydatek, tym bardziej, że koszt porządnej (nie trzeszczącej, z wieloma pozytywnymi opiniami) niani rozpoczyna się od ok. 150 zł i idzie w górę.
3. Wychowujemy dziecko w takim środowisku w jakim będzie żyło przez wiele lat - w końcu tuż po położeniu I. spać mamy dalej swoje życie. W drugim pokoju oglądamy telewizję, rozmawiamy, słuchamy muzyki, mamy prawo mieć niekrzyczących gości ;) Uchylone drzwi już od samego początku przygotowywały każdego do takiego stanu rzeczy i nigdy nie chcieliśmy ich zamykać.
4. Iga nie przesypia całych nocy, więc nasze łóżko znajduje się w jej pokoju (jest to również wygodne i dla mnie karmiącej), więc inne ewentualne pobudki nocne ze strony Małej są przez nas słyszane.

Jednak mimo powyższej listy wystąpiło kilka sytuacji (głównie spowodowanych wyjazdami), gdzie bez niani ani rusz i co wtedy? 
Tak jak napisałam...potrzeba, matką wynalazków :)

Munchkin monitor (beta), to nasz odpowiednik elektronicznej niani. 


Wystarczą dwa telefony (czy inny gadżet np. tablet) postawione na Androidzie z zainstalowaną aplikacją oraz połączenie z Internetem (pamiętajmy, że większość smartfonów daje nam możliwość utworzenia sieci bezprzewodowej na bazie sieci komórkowej). 
Na stronie autora aplikacji wyczytałam, że nie potrzebny jest drugi telefon, wystarczy nawet komputer, a wszystko to przez stronę online aplikacji.

Jeden telefon stanowi bazę (sami ustawiamy które urządzenie ma nią być, później dowolnie możemy to zmienić), którą zostawiamy w pokoju Maleństwa. 



Drugi telefon zostaje stacją rodzica i odbiera dźwięk* i obraz monitorowany przez stację - należy podkreślić, że utworzone połączenie jest unikalne dla naszych urządzeń, więc nie musimy się martwić, że przez przypadek sąsiad korzystający z tego samego programu będzie słyszał nie swoje dziecko. Czy to nie proste?

Wymieniamy plusy:
- Nie wydaliśmy pieniędzy na stacjonarną nianię.
- Możemy korzystać z aplikacji gdzie i kiedy chcemy.
- Nie wydajemy żadnych pieniędzy na korzystanie z aplikacji, ponieważ jest ona darmowa
- Możemy kontrolować wydawane dźwięki* z drugiego pokoju, ale i również bieżący obraz z kamery aparatu.
- Opcja korzystania z obrazu jest opcjonalna, więc możemy nie martwić się o zbytnie przeciążenie naszej sieci.
- Aplikacja jest bardzo intuicyjna i niepotrzebna jest to niej instrukcji obsługi.


- Konfigurując program ustawiamy swój unikalny kanał, który jest chroniony hasłem (przez nas ustawionym, które zawsze możemy zmienić).
- O nieprawidłowym działaniu aplikacji wynikającym ze źle działającej sieci jesteśmy informowani przez aplikację.
- Z poziomu bazy mamy możliwość wyboru trzech poziomów natężenia dźwięków*, gdy tylko dotrą one do urządzenia na monitorze rodzica zabrzmi ustawiony przez nas alarm.
- Opcja ustawienia po jakim czasie chcemy być alarmowani, czyli jak długi np. płacz ma być niepokojący i tym samym mamy otrzymać o tym alarm (czas od 2 do 30 sekund dźwięków).



Jednak wszystko co ma swoje plusy musi mieć i minusy:
- Niekiedy brak sygnału sieci telefonicznej uniemożliwia utworzenie połączenia pomiędzy urządzeniami, co za tym idzie niania jest wtedy kompletnie bezużyteczna.
- Jeżeli korzystamy z opcji postawionego na telefonie modemu wymagane jest posiadanie raczej większego pakietu internetowego (jednak nie jest to duży problem przy ofertach abonamentowych).
- *Niania nie działa na zasadzie bieżącego przesyłania dźwięku, więc w momencie gdy nasze dziecko płacze/kwili/postanowiło sobie pogadać/kaszle/kicha jesteśmy informowani o tym sygnałem dźwiękowym na naszym urządzeniu odbierającym poprzez alarm. Nie wiemy więc jakiego rodzaju dźwięk wydało Dziecko.

Inne aspekty o nie wiadomo jakim znaczeniu:
- Zasięg urządzeń - dotychczas nie zdążyło się nam utracić połączenia ze względu na odległość dwóch urządzeń od siebie (testowane jedynie pomiędzy dwoma piętrami).
- Język - dla nas nie ma to znaczenia, jednak aplikacja w swojej obecnej wersji dostępna jest w języku angielskim. Jak widać można przyłączyć się do akcji tłumaczenia jej.

Posumowując...
Na nasze potrzeby Munchkin monitor w zupełności wystarcza. Próbowaliśmy kilku innych monitorów (dostępnych na telefon), jednak każdy kolejny zdecydowanie porównywaliśmy z MM, stąd pozostaliśmy mu wierni :)

Może kogoś zachęciłam, może zniechęciłam, ale mimo wszystko jeżeli zastanawiasz się czy niania elektroniczna to urządzenie, którego potrzebujesz, to może właśnie dzięki takiej próbie (wykorzystania telefonu zamiast właściwego stacjonarnego urządzenia) przekonasz się o konieczności (bądź zbyteczności) zakupu. 
Pragnę też podkreślić, że Munchkin Monitor to aplikacja o statusie beta (ulega aktualizacją i rozwija się, co możemy potwierdzić przez dotychczasowy czas jej użytkowania).


Komentarze