Czym się różni chory dorosły od chorego dziecka

Niestety, niewinny katar i kaszel przerodził się w domowy sajgon - zapalenie oskrzeli, do tego w porę wykryte przeze mnie zapalenie układu moczowego. Dodatkowo przeziebiona ja i chory P. Tym samy w sobotę (tak,tak na same Walentynki) w domu stanowiliśmy trzy rozkładające się ciałka (przez chorobę).
A te kilka dni skłoniło mnie do wesołych refleksji...

Czym się różni chory dorosły od chorego dziecka?

1. Marudzenie
Każda kobitka posiadająca faceta wie, że mężczyzna podczas choroby wyolbrzymi. Nie jest to żadna tajemnica, faceci jak chorują to muszą zawiadamiać o tym każdym swoim ruchem czy dźwiękiem "ojjj jak mnie boli głowa", "ojj ale bym pospał", "ojjj ale mam katar", "ojjj kochanie zrób mi herbatki", i takie oj za ojem.
A takie dziecko co ma marudzić? Uśmiecha się w najlepsze, katarek sobie leci, kaszelek sobie dusi, a przecież zabawy czekają i dzień nie może się zmarnować.

2. Bolączki wszelkiej maści
Dorosły wie co go boli, a jak boli troszkę, to zawsze można powiedzieć, że bardzo, to żona herbatki z cytrynką zrobi. A jak mocno, to można powiedzieć, że tak mocno, że ruszyć się nie można. Więc żona musi robić herbatki.
A dziecko? Mimo cieknącego kraniku (w sumie mogłabym ten stan nazwać wodospadem) i kaszlu jak u starego palacza Iga postanowiła pochwalić się nam swoim nowym sposobem podnoszenia pupy do góry - rączki wyprost, nóżki wyprost i uśmiech do przodu.

3. Lekarstwa
Dorosły bierze czesto leki z serii 'co popadnie, byle pomogło', niestety bez konsultacji z lekarzem. Do tego dochodzą komentarze 'jakie to niedobre, jakie to słodkie, kwaśne, bez smaku'. Jakie by nie było, ma pomagać.
Dziecko dostaje leki odpowiednio dobrane, w odpowiednich proporcjach o ściśle określonych godzinach. I nie ma że boli, wypić (bo o tabletkach przy niemowlęciu mowy nie ma) musi. U nas początek był kolorowy - zajadła się lekami niczym...matczynym mlekiem. Dzień 4. był kryzysowy, ponieważ I. nauczyła się zatykania tak ust, że wlać do buźki nie szło nic. Jutro dzień 6.miejmy nadzieję, że lekarz odstawi antybiotyki.

4. Wdzięczność
Dorosły nie zawsze jest wdzięczny. Na szczęście mój kochany mąż docenia to, że mimo własnej choroby umiem ogarnąć cały ten cyrk. Też mogłam liczyć na gorącą herbatę z cytryna i nawet czas na sen w ciągu dnia się znalazł.
Zaś dziecko, dziecko patrzy na Ciebie i nie musi mówić dziękuję. Ono tak samo jak Ty kocha miłością bezwarunkową i nie ważne jak bardzo nie znosi tego, jak podajesz mu leki, tak za 5 minut będzie równie mocno cieszyło się z czasu wspólnie spędzonego.

Jutro P.wraca do pracy, ja zaś idę Igą na kontrolę i mimo tego, że szprycowałam się wyłącznie domowymi sposobami czuję się na tyle na nogach by w końcu móc wyjść z domu... szaleństwo, doczekać się nie mogę.

Komentarze