5 wspólnych miesięcy

Zaczynam mieć poczucie winy, ponieważ zakładając bloga obiecałam sobie regularnie pisać (pewnie jak każdy blogujacy Rodzic). Wszystko kończy się na 3 szablonach niedokończonych (ale za to jakich konkretnych) wpisów, które czekają na wolny wieczór (albo dobrą okazję). A z wolnymi wieczorami rozstałam się jakieś 2 tygodnie temu, kiedy to Igę dopadł pierwszy w życiu karat i duszenie się kaszlem. Na szczęście zdrowie już dopisuje, ale codzienna dawka aktywności sprawia, że wolny wieczorny czas chętnie spędzam na kanapie wtulona w P. nadrabiając filmowe zaległości. Później zwykle padam, jak to typowa mrówcza mama - na czułki :)
Bezzęby problem dalej jest bezzębny co czyni z nas po tych dwóch miesiącach ślinienia się, płaczu, stękania, piszczenia i wkładania igowych palców do buzi, rodzicami prawie odpornymi na ten koszmar. Teraz żadna sytuacja spowodowana problemem bolących dziąseł nie jest dla nas nie do przeskoczenia!! Przynajmniej mam taką nadzieję ;)
Najważniejsze to to, że minęło nam 5 wspólnych miesięcy... mogłabym zapytać "Kiedy to minęło? I co ja wtedy robiłam?", na szczęście każda ważna chwila jest udokumentowana przynajmniej jednym zdjęciem i wszystko od samego początku można sobie przypomnieć.
Czy Wam Mamom, też tak szybko rozmywają się wspomnienia dotyczące tego co wasz Maluszek i w jakim czasie robił?
Odnośnie rozwojowych postępów możemy pochwalić się pełzaniem do tyłu (poprzez odpychanie rączkami), stanowczym siedzeniem z podarciem oraz odkryciem nóg, które dziś po raz pierwszy udało się polizać :) Wierzcie, ale byłam równie zaskoczona sytuacją jak sama Iga - najwyraźniej nogi muszą mieć inny smak niż rączki ;)

Komentarze